Bylem dzisiaj u nich. Okazalo sie ze pisemko ktore dostalem nie jest oczekiwana decyzja, tylko informacja ze szkoda bedzie likwidowana jako szkoda calkowita. Wlasciwa decyzja mowiaca o wysokosci odszkodowania i kalkulacje dostane pozniej.
Jak mi wyjasnial cwaniak ktory prowadzi moja sprawe, musza ustalic najpierw ustalic odpowiedzialnosc TU Allianz za szkode, czyli formalnosci z policja, potwierdzenia sprawcy i tego typu pierdoly.
Zdaje sobie sprawe ze jest to tylko przeciaganie aby wykozystac te 30 dni jakie im przysluguja.Jakby chcial sprawa zalatwiona byla by na miejscu; sprawca byl ze mna na drugi dzien po stluczce w ubezpieczalni i zlozyl stosowne oswiadczenie, policji nie bylo, ogledziny samochodu mojego i sprawcy dawno zrobione. Sprawa po prostu przejrzysta, zalatwic mozna szybko tylko po co?
Co do naprawy samochodu to juz wiem ile mnie to wyniesie, warsztat juz mam wybrany.
Kiedy zapytalem czy musze sie godzic na szkode calkowita, gosc mi odpowiedzial ze nie musze ale oni i tak rozlicza to w ten sposob.Zaczal nawet gadac cos o orzecznictwie sadowym. Mysle ze facet troche spalil, bo ja nie negowalem wcale ich prawa do orzeczenia szkody calkowitej. Mnie ciekawi czy jesli oni wyplaca mi szkode calkowita np 3000 zl, a ja naprawie za wyzsza kwote i przedstawie rachunki to czy beda musieli to wyrownac
Przyklad: wycenia moj samochod na 10000zl, pozostalosc po wypadku na 7000zl ; wiec wyplacaja mi 3000zl. Ja naprawiam samochod i przynosze im rachunki dajmy na to na 9000zli. Czy musza mi doplacic 6000zl??? Oto jest pytanie.
Przepraszam, troche sie rozpisalem ale sami wiecie takie sprawy sa zawile. Dlatego wszelkie rady i sugestie sa mile widziane
