Heh, szkoda, że sam się nie wykastrowałem za młodu, miałbym spokój, sielankę, mózg poukładany, a tak, młodość przeganiana, trampek setki zdartych itd
Na poważnie, to od zimy 2014 mam w domu sierściucha maine coona;

Do wiosny była kuweta, czuć? Trzeba cały czas czyścić i czasami myć toitoja, to pomaga. Od wiosny 2015 wychodzi sobie na jakieś pole i kuweta jest zbędna. Nic nie czuć. Mam wrażenie, że to jest pies, a nie kot. Wykastrowany. Zachowaniem przeczy teoriom o ospałości, lenistwie itd. Kot jest żywy, postury jak na fotce - być może jeszcze nie wiek na tycie... Widziałem na własne oczy jak 'zmiażdżył' jakiegoś dachowego przybysza na naszej działce. Z domu wychodzi za potrzebą, lub po wrażenia. Jak ktoś z nas jest na dworze, to chodzi przy nodze, nie jest zainteresowany wychodzeniem za ogrodzenie. Generalnie kot jest bardzo domowy, okazuje tęsknotę jak wrócimy. Jeździ z nami po rodzinie, był na kempingu w przyczepie, radził sobie świetnie. W aucie nie da się zamknąć w transporterze, jest płacz, siedzi na półce z tyłu, lub na podłokietniku kierowcy i patrzy do przodu, lub śpi. Baaardzo przyjazny, łagodny, a dzieciaki mogą zrobić z nim niemal wszystko, jak ma dosyć to po prostu odchodzi od miętolenia. Czasami z czegoś spadnie, potknie się. Ostatnio wsadził tylną łapę do mojego pustego kieliszka i się wywrócił... Takie są maine coony.
Po co zwierzaki w domu? Odpowiedzi można pisać bez końca. Ogrom frajdy, u dzieci uczą poczucia obowiązku wobec żywej istoty itd...
Sporo by tu pisać, jestem za wycięciem. Jak się kiedyś kotem urodzę, to trudno, pewnie mnie za karę wytną
