Tak na prawdę pierwszy atak tego wirusa był już na przełomie stycznia i lutego. Popytajcie się swoich lekarzy oraz jeśli macie jeszcze dzieci w wieku przedszkolnym to czy nie były w tym czasie "przeziębione". U nas całą rodzina prawdopodobnie to przeszła - Zośka, która ma obniżoną odporność ze względu na ZD miała gorączkę, duszności, brak apetytu aż w końcu trafiła do szpitala. 4 dni gorączki...w szpitalu. Wszelkie badania i poza wykryciem "czegoś" w płucach to nic nie znaleźli. Nie wiedzieli co to i czym to leczyć. Także dostawała tylko płyny aby nawodnić i sama to zwalczyła. Potem Młodsza Lila podobnie tyle, że gorączka 3 dni i po 10 dniach nówka sztuka.
Wśród znajomych lekarzy jak o tym mówiliśmy to w większości potwierdzali, że to mogła być koronka. Co lepsza od tego czasu żadne z nas nie choruje gdzie wcześniej Zośka po 2 tyg w przedszkolu 4 była w domu chora....
Wirus jest, to nie ma co dyskutować ale jego zagrożenie nie jest tak mocno poważne jak trąbią. Nikt jeszcze nie zmarł na świecie z powodu wyłącznie koronki, zawsze są jakieś choroby poboczne, które osłabiają organizm a wirus tylko wzmacnia działanie.
A z tych przyziemnych rzeczy udało mi się dziś zwalczyć usterkę w dieslu. Brak doładowania, brak mocy, dwa dni szukania a się okazało koniec końców, że podciśnienie na gruszce puszczało - pękł wężyk, który był niewidoczny od strony uszkodzenia. Fakt, że wakuometrem sprawdzałem zawór, podciśnienia ale zapomniałem o tym jednym co idzie do gruchy... Moc wróciła ale nadal DIESEL to ZŁO
