Bylo to tak:
Wracalem sobie z wakacji autobanem. Po ok. 7h jazdy, kiedy ostania dobra godzine jechalem z predkoscia ok. 180, (temp. wg. wskaznika 95oC). Zwolnilem do 100 myslac o parkingu, przyhamowalem uslyszalem paskudny dzwiek wydobywajacy sie gdzies z przodu. Po zatrzymaniu, dalem motorowi troche ochlonac, wylaczylem go i troche obejrzalem. Tyle o ile bo juz ciemno bylo. Stwierdzilem wyciek z okolic turbiny. Po sprawdzeniu stanu oleju okazalo sie ze brakuje ok 0,5l. Zrobilem dolewke i ostania czesc trasy do domu zrobilem nie przekraczajac 120km\h.
Jest tak:
Samochod nie kopci, wydaje mi sie ze jest normalnie zwawy ale pracy turbiny towarzyszy paskudny dzwiek, co zdecydowanie zniecheca od jej uzywania. Jezdze wiec delikatnie i pomalutku, a samochod nie bieze oleju.
Pytania:
Czy zajechalem turbine?
Czy jest cien szansy ze to cos innego?
W jaki sposob sie do tego zabrac aby nie popasc w ruine?