mały v8 napisał(a):
Dzięki Panowie. Już prawie miesiąc od wylewu, powoli dochodzę do siebie, dużo śpię, cały czas jestem zmęczony. Niby wszystko normalnie, gdzieś tam pojadę samochodem, coś tam łażę,skoszę trawę, naprawię koło w rowerze jak emeryt
ale cały czas jestem zmęczony. Podobno miałem szczęście bo z takiego wylewu jeden na trzech umiera ,a jeden na stu wychodzi tak jak ja bez niedowładów zaburzeń mowy itd. Nie mniej jednak tą sytuację zawdzięczam sobie a raczej użytkowi innego forum który podwiesił post jak postępować w takich przypadkach, i zwyczajnie rozpoznałem na sobie te objawy, mówię "Wieźcie mnie do szpitala" a tam już od razu razu welfrony, garść leków kroplówki zastrzyki tomograf itd., szybki dojazd i rozpoznanie miał kluczowe znaczenie w "rozgonieniu" krwiaka Niby mam dopiero 47 lat albo aż
, ale to chyba jeszcze za wcześnie na udary zawały itd. nie mniej jednak na oddziale leżało kilku 20+ więc trzeba się badać mierzyć ciśnienie i dać nieraz organizmowi odpocząć od roboty , chlania, fajek itd.
Dziękuję, że napisałeś. Jesteśmy z Tobą.
Mnie trafił udar "TIA" - niedokrwienny, przejściowy w wieku 41 lat. Szybko dotarłem do szpitala, już w karece odzyskałem kontrolę nad kończynami. Po tygodniu wyszedłem ze szpitala bez dalszej diagnozy.
Trzeba się badać, trzeba zbijać cholesterol (biorę lek Ezetenibe na obniżanie tłuszczy - 3glicerydów) i wg. mnie najważniejsze - trzeba się ruszać - systematycznie i odpowiedzialnie. Ty zaczynasz od koszenia trawy - na pewno z czasem będzie lepiej. Siadaj na rower i rób 1km, potem będzie 2, a potem 10 - ale nie trzeba aspirować do 100, i jeśli 10 to za dużo cieszyć się z tego do czego się udało dojść.
Jestem piwoszem i piwo piję 5 razy w tygodniu, staram się jednak jeść mniej mięsa na rzecz potraw wegetariańskich, i jem więcej ryb.
Nie siejmy paranoi, że jutro będzie koniec. Jeśli będzie, to my go nie zobaczymy.
Wiele zależy od nas. Lekarzom najłatwiej nastraszyć i ograniczać.