Jakiś czas temu pisałem o problemie swojego autka objawiającym się spadkiem mocy po przekroczeniu określonych obrotów (6.200 na 2gim biegu, 5.400 na 3cim itd).
Dzisiaj spotkała mnie ciekawa przygoda. Wracałem od dziewczyny i na moście Grota trafił się jakiś zawodnik. Pojechałem troszkę szybciej i po jakimś czasie zorientowałem się że na 3ce nie było żadnego mulenia. Zrobiłem redukcję, do deski i faktycznie - idzie pięknie do 7 tysi. Dojechałem do świateł, 1ka, 2ka - 7 tysi bez problemu. Zacząłem jechać "zwykłym" stylem. Po jakimś czasie trafiłem na następne światła, znów teścik i na 2ce znowu bez problemu. Na kolejnych światłach pojawiło się dobrze znane zamulenie przy 6.200 (2gi bieg). Niezrażony wrzuciłem 3kę i cisnę - efekt taki, że przy 5.400 było chwilowe przydławienie i zaraz silnik odzyskał werwę i dociągnął do 7 tysi (wcześniej jak mulił to już ślimaczył się do końca obrotów). Po tym zabiegu dwójka znowu doszła do końca bez problemu.
Reasumując wygląda to tak, że jak dostanie w palnik to przez jakiś czas jest ok, a potem znowu się zaczyna mulić. Pompa paliwa jest nowa, filtr też.
Co to może być?
PS 1 dawanie w palnik non stop jako metoda na "wyleczenie" nie wchodzi w grę bo nie ma miejsca

i jest strasznie nieekonomiczne
PS 2 nie VAG'owałem bo jakis druciarz coś zrobił ze złączem i nie mogę go znaleźć