BBart napisał(a):
Witam, jako elektryk wogóle nie powinienem zadawać tego pytania, ale ponieważ teorii na ten temat jest mnóstwo - mniej lub bardziej idiotycznych - ośmielę się pytać o rzeczy elementarne w poszukiwaniu prawdy.
Problem dotyczy odpalania samochodu sąsiada z padniętym akumulatorem za pomocą prądu z naszego akumulatora.
1) Czy podczas odpalania nasze auto powinno mieć włączony silnik?
2) Czy (-) podłączać do jakiegoś specjalnego miejsca?
1) Powinno, w procesie uruchamiania obcego auta , kazda dawka energii jest potrzebna.
2) Najlepiej do klemy (-) , czyli najbliżej źródła pradowego - mniejszy spadek napięcia.
Co do teorii upalania alternatora to jest to ewidentne plecenie głupot, zawsze i tak prąd jest pobierany ze źródła o większej wydajności prądowej, a alternator da najwyżej tyle prądu ile mu się uda, resztę dostarczy AQ.
W czasie gdy auto A uzycza pradu autku B, w autku A nalezy utrzymywac obroty w granicach 3000 rpm. Sprawdzałem to wielokrotnie, jako ze moj traktor czasem uzycza prądu innym potrzebującym.
Warto jeszcze, zanim uruchomimy pojazd B, podlaczyc 2 akumulatory ze sobą , tak aby akumulator B, chwilę się podładował (wystarczy minuta, jako ze dostaje końską dawkę energii), wtedy próbujemy awaryjnego rozruchu.
Jeśli autko A to diesel a autko B to benzyna, to odpalanie idzie koncertowo, jesli autko B to diesel , tutaj nalezy robić to na raty , aż do skutku.
Jesli autko A to benzyna a autko B to diesel ... hmm , lekko nie będzie ale próbować trzeba.
