ostatnio jak byłem w górach to miałem niezłą sytuację zwiążaną między innymi z ABSem. Wbiłem się na dosyć stromą górę do kolegi do domku (mieszkał na gubałówce). Z podjazdem nie było największego problemu (zimówki + dyfer = niezła jazda). Sytuacja się zminiła w moemncie kiedy się zatrzymałem na górze... nagle zmienił się bieg wydarzeń, auto zaczeło zsówać się w kierunku, z którego przyjechało. SZOK

miałem najgorsze myśli.... dobrze, że złapało za samochód trzech chłopa i mnie zatrzymali. Po rozsypaniu popiołu udało mi się wykręcić i stanąć przodem ku dołowi. Zjechałem z popiołu i znowu AKCJA! Auto samo zjeżdża w dół, hamulec w podłodze a Niunia się ropędza co raz szybciej.... popuszczenie hamulca, przychamowanie, załącza się ABS i Niunia zwalnia prawie do zera. Nagle blokują się znowu koła i samochód znowu się rozpędza SZOK! Nie było by najgorzej gdyby nie fakt, że na drodze wjazdowo-zjazdowej były zakręty i już widziałem jak lecimy z Niunią na dół

Zachowanie spokoju jednak uratowało nas... no i grupa turystów, która pomogła nam zjechać (złapali za wszystko co się dało i zeszli z nami po woli na dół). Kolega próbiował zjechać sam i zerwał dwa komplety łańcuchów (jedne za 90 PLN a drugie jakies mocniejsze za 170 PLN). A więć wracając do ABSu to normalne zachownie, czujniki myślą że autko zahamowało i stoi w miejscu więc koła się blokują i pedał wpada delikatnie w podłogę. Pozdrawiam.