No to się najadłem stracha. Jechałem ze swojej wioski do Olsztyna. Odległość 5 km... No i bach na samym wjeździe w lesie rozkraczyło się KIA:P zrobił się koreczek, żeby wyminąć zawalidrogę. Ja niestety stałem jako ostatni. Nauczony doświadczeniem drogowym zostawiłem przed pojazdem przede mną odległość około 10m, co by mi jakiś jak wjedzie w tył (

) nie skasował od razu przodu. Stanąłem, bieg na D, noga na hamulcu i patrzę w lusterko. Za mną prosta, widoczność na 150 m spokojnie. Jedzie sobie Fiacik Ducato, zbliża się, ale tak jakby nie hamował... Pomyślałem, jeszcze ma czas więc spokojnie go obserwuję. Jednak ów za szybko się do nas zbliżał i w pewnym momencie zauważyłem, że on w ogóle nie ma ochoty hamować! Jak już się zorientowałem, że w ogóle nie wyhamuje szybko puszczenie hamulca i zjechałem maxymalnie w prawo w pobocze, zjazd do lasu. Klient się w końcu ocknął, zobaczył, że już nic nie da rady zrobić i musiał wybierać, czy zahaczy (prawdopodobnie jeszcze mnie bo ja już zdążyłem zjechać, czy wyleci z omijaniem). Wybrał omijanie i rozwalił gościa w Terrano czołówką.
Oto zdjęcia:
http://i80.photobucket.com/albums/j179/ ... 02511c.jpg
http://i80.photobucket.com/albums/j179/ ... 02515c.jpg
http://i80.photobucket.com/albums/j179/ ... 02516c.jpg
Morał? Włączajcie awaryjne nawet na długich prostych z ograniczeniem do 70. I kilka innych morałów...