Moje doświadczenia z 4-napędowym Audi są jeszcze dość skromne, ale wcześniej przez 4 lata jeździłem 4-napędowym BMW. I muszę przyznać, że moje spostrzeżenia są zupełnie inne niż forumowiczów.
Moim zdaniem, szczególnie, gdy jest bardzo ślisko, dodanie gazu w zakręcie skutkuje nie wyciąganiem auta z poślizgu, ale wręcz przeciwnie, tzw. four wheel drift, czyli poślizgiem wszystkich 4 kół i odejściem auta na zewnątrz łuku bez nad- i bez podsterowności. Sprawę często ratuje więc puszczenie gazu, a nie jego wciśnięcie, ważne tylko, by być na biegu i nie wysprzęglać. Poza tym, gaz nie tyle trzeba wciskać lub puszczać, ale po prostu go kontrolować, a nade wszystko ważna jest kontrola kierownicy. Spóźnine kontry - najczęstszy błąd u osób, które nie trenują - sprawią, że będzie nas panachać od prawej do lewej, a każde panachnięcie będzie głębsze i trudniejsze do złapania, niż poprzednie.
Zgadzam się, że nie ma nic lepszego niż trening, ale też trzeba pamiętać, że na każdej nawierzchni reakcja auta będzie inna. Najbardziej zdradliwy jest zaś mokry asfalt, na którym mamy o wiele mniej czasu na kontrę kierownicą, a odzyskanie przyczepności w momencie, kiedy auto nie jedzie zgodnie z osią jezdni jest doświadczeniem tyle częstym, co przykrym - może zakończyć się ostrym, czołowym wjechaniem na krawężnik wszystkimi kołami.
Napiszcie, jak panujecie nad podsterownością, bo tu nie mam żadnego pomysłu (ręczny)? Najlepiej jest rzucić auto przed zakrętem w przeciwną stronę, po czym lekko opóźnić kontrę tak, by złapać samochó nie na wprost, ale z nadsterownością - ale to technika rajdowa, nie bardzo nadająca się do zastosowania na drogach między krawężnikami, latarniami i z autami nadjeżdżającymi z przeciwka
Pozdrawiam Quattrowiczów.