No i stało się

. Babcia dostała nowe amorki na tył. Tak jak pisałem, wybór padł na Billstein BNE-1930-BN w/g polskich sprzedawców gazowo-olejowe, w/g strony producenta - twin-tube-gas . Muszę powiedzieć, że na dotychczasowych, to był hardcore. po wyjęciu się okazało, że lewy prawie nie trzymał, a prawy miał odrobinę skrzywiony pręt od tłoczyska - ten, który się mocuje u góry i była kicha. Jeździło się prawie jak golfem II. Teraz, to jest bajka. Wszelkie nierówności wybierane są bez szemrania, nie czyć ani tych małych zerwanych wierzchnich warstw asfaltu, ani tych większych dziur, typu zapadnięta kostka brukowa, w zakrętach auto się nie wygina, jak zając przed orgazmem, tylko trzyma elegancko glebę na wszystkich stronach. Jednym słowem polecam. Teraz zostało mi tylko jeszcze na wiosnę wywalić wnętrze auta, wyprać, "śruby dokręcić, luzy zlikwidować" i może wreszcie nastanie błoga cisza.
PZDR.
PS. Podczas wymiany okazało się, że stare kayaby które były założone w aucie były w stanie spoczynku o jakieś 1,5 cm krótsze od Bilsteinów. Teraz pytanie, czy KYB były za długie, czy bilsteiny dobierane w/g katalogu są za krótkie, czy też nie ma to większego znaczenia? Furacz poszedł na tyle nieco w dół i trochę mi się to nie podoba. Czy mam kupować nowe spręzyny, gumy do sprężyn, czy może sprężyny na kuźnię dać, żeby je lekko wyciągnąć? Czy to coś da, czy amor i tak to ściągnie, czy odpuścić i glebić przód? Pytam, bo jestem raczej lajkonikiem jeszcze w temacie amorów i zawiechy.
PS.2. Sory za dłużyznę, ale tak jakoś wyszło

.