Witam
Chcialem tylko opisac pewna sytuacje, ktora miala miejsce niedawno

A ma bezposredni zwiazek z miastem, w ktorym sie spocicie i z ludzmy, w srod ktorych zyjecie.
Oto ide sobie ja korytarzem w pracy i patrze....a tu jakas znajoma twarz

Mysle mysle a tak to kolega Michu, wiec wale do niego z bananem na twarzy "Siema Michu co tam jak tam" pytam czy idziemy na dol na fajeczke pobajerzyc troche, a tu zdziwko. Gosc mnie poznal, i majac gleboko gdzies z powazna mino oswiadczyl, ze musi juz jechac - dobrze, ze w ogole mi reke podal i raczyl na mnie spojrzec ksiaze mazowiecki III wielki. Trudno oddac atmosfere tego spotkania pisemnie...ale mowie wam, bylo to przykre i bardzo niemile doswiadczenie.
Bardzo sie ciesze, ze nie musze juz mieszkac w miescie na W i generalnie podrowki dla wszystkich "jeszcze normalnych" - trzymajcie sie, bo i na Was przyjdzie pora.....
Pokazal gosc klase na calego, jam maly biedny zuru niegodzien przemawiac do ksiecia mazowieckiego III....tak to wlasnie odebralem. Dlaczego ? Moze dlatego, ze nie bylem w garniaku tylko w zielonej koszulce z napisem anarchy i dzinsach - nikomu nie zycze tak spapranego dnia.
sorry za OT i wtrynianie sie w watek, ale napatrzylem sie juz na takich typow i gardze nimi bardziej niz kaczynskimi...so --> powodzonka, szerokosci dla wszystkich.